Melancholia
Smutek pisany wierszem,
Wersy przepełnione krwią,
Myśli zatrute powietrzem,
W boleści duszy tkwią.
Cierpienie malowane łzami,
Wyłania wizje przeszłości,
Umysł zamglony wspomnieniami,
Przez pryzmat bezsilności.
Ostatnim tchnieniem żegnana,
Rzeczywistość nie-poznana,
Cieniem ponurym okryta,
Gorycz egzystencji nie-zbyta.
Nadszedł czas…
Nadszedł czas – ponury i smętny,
Myśli me płoną w blasku świecy,
Serce krwawi i woła,
Nie ciszej niż dusze potępionych.
Stan ten jest wręcz niepojęty,
Z powodu ludzkiej nie – wiedzy,
Umysłu mego ciągła niewola,
W przykład wieszczów nie – potępionych.
Śmierć
Pani najdroższa,
Której wszyscy się lękają,
Przemierzasz dusz ludzkich bezdroża,
Zamykając na wieki człowiecze powieki,
W trakcie, gdy sny się wykruszają.
Miotając się w paroksyzmie bólu,
Wydajesz się być coraz bliższa,
Żałobną pieśń słychać z daleka,
Ona już tu jest i na mnie czeka,
Królowa najcichsza.